- Boże ile spać można - do jej pokoju weszła Lisa i Cathy, z którą poznała się jeszcze przed mundialem. Hummelsa nie trawiła, o czym Cathy dobrze wiedziała, jednak ona była dużo przyjemniejsza niż on.
- Nie spałam w nocy prawie.
- Ogarnij się i idziemy na miasto. - Lisa zostawiła dziewczyny same w jednym pokoju i poszła do łazienki. Spojrzała w lustro i coś ją tknęło, żeby nie robić sobie dzisiaj wielkiego makijażu. Może tak będzie lepiej? Może przywyknie do tego? Umyła zęby i wzięła się do roboty. Zrobiła małe kreski, na powieki nałożyła trzy odcienie brązowego koloru, który ładnie ułożył się w całość. Nie chciała przyjąć do świadomości tego, że teraz wyglądała dużo lepiej.
- Ciepło jest? - zapytała dziewczyn, wchodząc do drugiego pokoju.
- Ciepło, ale chyba będzie padać. - wyjęła z szafy czerwoną spódnicę, z przodu krótszą, z tyłu dłuższą, do tego założyła czarną bluzkę, z rękawkami za ramiona, która odsłaniała jej zgrabny brzuch. Wzięła czarną kopertówkę i założyła sandałki na szpilkach.
- Wyglądasz dzisiaj jakoś tak... inaczej?
- Masz mniejszy, lepszy makijaż. Ej, maluj się tak jak teraz, lepiej wyglądasz! - włożyła telefon do torebki.
- Chodźmy już. - wyszły na korytarz. Lisa zamknęła pokój i wrzuciła kartę do torebki.
Przez dłuży czas Lisa się w ogóle nie odzywała. Ciągle o czymś myślała. Ostatnio nawet za dużo miała w głowie.
- Zobacz, to coś w twoim stylu Lisa. - Cathy pokazywała jej sukienkę wieczorową, czarno-białą, bez ramiączek, coś w stylu gorsetu na górze. - Weź przymierz, mam ochotę na imprezę wieczorem, zapoznamy cię z resztą dziewczyn. - w sumie czemu nie, pomyślała Lisa. Może w końcu udałoby się rozerwać i zapomnieć na chwilę.
- Dobry pomysł, muszę się ogarnąć w końcu.
- Może najpierw powiesz co się dzieje? Bo nie wyglądasz najlepiej, jesteś przytłoczona i cicha, a to do Ciebie nie podobno.
- Jak kupimy to wam opowiem, może mi ulży, po mam już tego dosyć. - weszła do przymierzalni i założyła sukienkę. Bardzo jej się podobała i idealnie na nią pasowała. Nie zastanawiała się długo, na jej kupnem. Chodziły jeszcze po kilku sklepach, co jakiś czas zatrzymując się na dłużej i przymierzając kolejne rzeczy. Kiedy były już obładowane torbami, poszły do kawiarni na mrożoną kawę.
- Mów co się dzieje?
- Chodzi o Kevina?
- Nie, przestańcie, on jest cudowny.
- Więc co jest nie tak?
- Nie wie o tym nikt, oprócz moich rodziców, Marco i Kevina. Przysięgnijcie mi, że nikomu nie powiecie, bo jest to dla mnie naprawdę trudna sytuacja, po której jeszcze nie mogę dojść do siebie, mimo, że praktycznie tego ie pokazuje... - odetchnęła głęboko i zaczęła opowiadać. - Rok temu mieszkałam w Londynie. Poleciałam tam sześć lat tamu na studia. Poznałam kogoś, byliśmy razem. Wszystko nam się dobrze układało, do pewnego czasu. Stał się dla mnie oschły, olewał mnie, nie spędzał ze mną czasu, nawet nie rozmawialiśmy. Praca go pochłonęła. Okazało się, że jestem w ciąży - ledwo powstrzymywała łzy. Dziewczyny słuchały jej uważnie, były bardzo zaszokowane. - Powiedziałam mu o tym, miałam nadzieję, że wszystko się naprawi. A on, jedyne co mi raczył wtedy powiedzieć to tyle, że nie chce tego dziecka, że mnie już nie kocha i ma kogoś innego. Nie wiedziałam co mam robić. Wróciłam do Dortmund, do rodziców. Okazało się, że moja ciąża jest zagrożona. Po kilku miesiącach straciłam dziecko. Nie wiedziałam co robić, popadłam w depresję, dwa miesiące siedziałam w domu nie wychodząc z niego, praktycznie nic nie jadłam, nic nie piłam. Odwiedzali mnie tylko rodzicie. Miałam problemy psychiczne, fizyczne też, bo kaleczyłam ciało, żeby nie myśleć o tym co się stało. Nawet nie wiecie, jak cholernie trudne to było. Kiedy się kogoś kocha, a nagle ta osoba znika z twojego życia. Miałam tak dwa razy. Nigdy więcej nie chciałabym tak cierpieć. Gdyby nie Kevin... to nie wiem, co teraz by się ze mną działo, czy w ogóle byłabym tutaj. - przestała mówić, ulżyło jej, że komuś o tym powiedziała, może pójdzie lepiej kiedy się wygada.
- To jest... przerażające - Lisa zawahała się. Cathy najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć, bo spuściła głowę w dół.
- Nie przejmujcie, naprawdę, było, minęło. Nie chce do tego wracać, chociaż dobrze wiem, że i tak zaraz znów będę o tym myślała.
- Nie wiem jak mamy Ci pomóc.
- Przecież teraz nie da się już nic zrobić, to wszystko siedzi u mnie w środku, więc i tak nikt tego nie powstrzyma. Jeszcze jedna mała uwaga, odkąd jakoś się pozbierałam, zmieniłam wizerunek. Nie zwracajcie mi uwagi na makijaż i ubrania, bo naprawdę dołuje mnie to. To była metamorfoza, rozpoczynająca nowy etap, więc proszę was.
- Jasne, nie ma problemu.
- Chodźmy, zanim wyjdziemy, chciałabym pogadać jeszcze z Kevinem. - dziewczyny zostawiły pieniądze na stoliku i ruszyły w stronę hotelu.
Lisa znów nic nie mówiła. Znosiła wszystko w sobie, jak zwykle myśląc o tamtych wydarzeniach. Tak bardzo chciała zająć myśli czymś zupełnie innym niż tym wszystkim. Jednak nie wiedziała czym, dlatego włączyła się do rozmowy.
- Jak myślicie, ile wygrają z Portugalią?
- Minimum 3-0, ale coś mi się wydaje, że wynik będzie większy - powiedziała Cathy.
- 2-1 max, więcej nie daje.
- Ja myślę że będzie remis bezbramkowy.
- Proszę Cię! - powiedziała do Lisy. - Przecież oni tak dobrze grają, że finał mają zapewniony.
- Mam nadzieję.
- Ja jestem w stu procentach tego pewna.
- Nie wiem jak wy - Rossenbach zmieniła temat - ale ja jutro zwiedzam to miasto. Cudownie tu jest.
- Dobry pomysł.
- Mamy jeszcze tyle czasy ba zwiedzanie. Ja to by wolała iść na plaże, trzeba korzystać ze słońca, muszę się opalić.
- Zobaczymy, zależy od pogody.
- Jak na razie jest cudownie. - dotarły do hotelu, Lisa zostawiła dziewczyny same i poszła dalej. Nie zaniosła kupionych rzeczy do pokoju. Lubiła pokazywać Kevinowi co kupiła, zresztą on nie był lepszy, też lubił dużo kupować. Dobrze się komponowali kiedy chodzi razem do centrum. Obeszła jeden dom i zobaczyła kilku chłopaków opalających się obok basenu. Widocznie skończyli trening i udało jej się trafić. Poszła dalej i minęła rodzinę szczęśliwą rodzinę Boatenga, miał śliczne córki. Nawet nie próbuj o tym myśleć, po prostu idź dalej, myśli nie dawały jej spokoju. Obeszła dom Kevina naokoło, spodziewała się, że on też będzie na zewnątrz, jednak myliła się.
- Cześć, gdzie Kevin? - przywitała Bastiana i Poldiego, którzy cały czas się śmiali. Najwyraźniej nie usłyszeli tego co powiedziała, bo dalej byli zajęci rozmową. Podolski mówił coś Bastianowi w kilku językach, najwyraźniej strasznie go to cieszyło, zresztą Lisa mu się nie dziwiła. Genialnie to brzmiało. - Możecie na chwilę przerwać? Pytałam się gdzie jest Kevin.
- O cześć! Wybacz, zagadaliśmy się - Schweini dalej się śmiał.
- Jest w środku, gada z Draxlerem. - powiedział Poldi.
- Ej, Lisa, powiedz coś po japońsku, ty mieszkałaś w Japonii, nie?
- Pojebało ci się coś Schweinsteiger, ona w Anglii mieszkała, a nie.
- To kto w Japonii mieszkał, no przecież Kevin mówił, że przyjaźnisz się z Marco i poznał cię u niego jak wróciłaś z Japonii.
- Co ty brałeś? - Lisa też się śmiała.
- Nie wiem, ale chyba nic, chyba, że mi to słońce przygrzało, bo się zdrzemnąłem na chwilę.
- Gadał coś typu, nie zostawiaj mnie, upiekę ci ciasto.
- Weź go Poldi ogarnij. - Lisa śmiejąc się ruszyła do drzwi tarasowych.
- Sama się ogarnij - milimetr obok niej przeleciał klapek Schweinsteingera. - Zajebać Ci torbą? - odwróciła się do niego i pokazała mu środkowy palec - Będziesz coś chciał. - pobiegła szybko do pokoju, bo widziała, że Bastian trzyma drugiego klapka. Chłopaki poprawili jej humor, szła cały czas się śmiejąc. Kevin siedział na kanapie, naprzeciwko Juliana. Mieli ponure miny. - Witam przyszłych mistrzów świata. - podeszła do Juliana i cmoknęła go w polik.
- Ze mną się nie przywitasz? - zapytał Kevin?
- A znamy się w ogóle? - Lisa popatrzyła na niego wymownym wzrokiem. Kevina olśniło, pierwszy raz od kilku miesięcy widział Lisę bez dużego makijażu. - Lisa! Jezu, co się stało? - wrzasnął uradowany, aż wstał z miejsca.
- A co miało się stać, mam dobry humor.
- Mówiłem ci, że będziesz lepiej wyglądać. - powiedział Julian.
- Nie zaczynaj od nowa, błagam. - usiadła obok Kevina, kładąc wszystkie torby z zakupami na stoliku.
- To ja was zostawię samych - Draxler wyszedł na zewnątrz.
- Co się wczoraj stało? Julian mi mówił, że nigdy nie widział cię takie zdenerwowanej. Podobno płakałaś.
- Prosiłam go, żeby nic ci nie mówił, zabiję go, no!
- To później, najpierw powiedz co się stało - odgarnął jej włosy na bok, żeby lepiej ją widzieć. Lisa odwróciła się do niego.
- Znów myślałam o dziecku... - od razu cały dobry humor zniknął.
- Lisa - złapał ją za rękę - Już tak dobrze, prawie w ogóle nie myślałaś o tym. Przecież to nie jest twoja ostatnia szansa. Zobacz, jesteś młoda, masz kupę życia przed sobą, nie wiesz co będzie.
- A co jeśli znów będzie to samo?
- Nie możesz tak myśleć.
- Kiedy ja już sama nie wiem co myśleć, zrozum mnie.
- Próbuję cię zrozumieć od początku naszej znajomości, nie pamiętasz? Chcę ci pomóc, chcę żebyś była szczęśliwa, nie wiem co robię źle. - Lisa przytuliła się do niego. Zaczęła się zastanawiać, nad tym wszystkim. Wyglądało na to, że nie dała sobie pomóc, albo nie widziała tej pomocy.
- Jesteś i to powinno być dla mnie najważniejsze, nie umiem tego docenić.
- Źle do tego dążysz - wstał i zaczął chodzić po pokoju. Zobaczył, że chłopaki zbliżają się do domu i najprawdopodobniej zaraz tutaj będą - Chodź na górę - poszedł po schodach Lisa szła tuż za nim. Weszli do pokoju Kevina. Lisa położyła się na łóżku. Kevin oparł się o parapet. - Kiedy próbuję Ci wytłumaczyć, że nie ma sensu mówić o złych wydarzeniach, ty zaczynasz aktywować w sobie tą część, która jest zniszczona, przez to wszystko. Znów będzie to samo, nie umiem tego docenić, gdzie jest ta Lisa którą poznałem rok temu? Pewna siebie, niczym się nie przejmująca? Po co zmieniałaś to wszystko w sobie? Mówiłaś, że Ci to pomoże, że będziesz myśleć pozytywnie. Najpierw przejmowałaś się Marco. Za wszelką cenę, chciałaś do niego dotrzeć, żeby wszystko się wyjaśniło. Udało Ci się, bo Reus zmądrzał szybciej, niż przypuszczaliśmy. Później przyjechałaś tutaj. Pierwszy dzień na plaży, znów o tym myślałaś. Wieczorem, kiedyś rozmawiałaś z Draxlerem, było to samo, dzisiaj też, Lisa proszę Cię, spróbuj o tym nie myśleć, zachowuj się jakoś inaczej. - ostatnie słowa Kevina były ogromnym błędem, nawet nie widział, jak bardzo trafił w Lisę.
- Jak mam się zachować, po stracie dziecka!? - zerwała się z łóżka i podniosła głos - Jak ty byś się zachował, gdybyś stracił jedną z najbliższych ci osób!?
- Nie o to mi chodziło - wbił wzrok w podłogę.
- Więc o co? No wytłumacz mi, bo cię nie rozumiem!
- Staram Ci się powiedzieć, że nie potrzebnie się martwisz tym wszystkim. Przecież da się z tym coś zrobić.
- No oczywiście, przecież ty masz takie problemy, i wiesz jak sobie z nimi poradzić. Daj mi spokój. - podeszła do drzwi, jednak Kevin podbiegł do niej i zdążyła ją złapać za rękę.
- Poczekaj.
- Na co mam czekać? Aż powiesz mi, że przydałby mi się psycholog, żeby sobie z tym poradzić? Jeszcze dzisiaj mówiłam dziewczyną co mi się stało. Powiedziałam ile dla mnie znaczysz, że jesteś niesamowity i cudowny, bo mi bardzo pomogłeś. Pomagaj tak dalej, a rozpieprzy to o co tyle walczyłeś! - krzyknęła i wybiegła z pokoju. Wzięła torby z zakupami i szybko ruszyła w stronę jej hotelu. Nie nadążyła ocierać łez. Kevin nie mógł zrozumieć, dlaczego zaczął jej mówić takie bzdury. Chciał tylko pomóc, a zrobił krok, który mógł zniszczyć to o co tyle walczył.
Moim skromnym zdaniem najlepszy rozdział jaki napisałam :D No ale sami oceńcie w komentarzach :)
- O cześć! Wybacz, zagadaliśmy się - Schweini dalej się śmiał.
- Jest w środku, gada z Draxlerem. - powiedział Poldi.
- Ej, Lisa, powiedz coś po japońsku, ty mieszkałaś w Japonii, nie?
- Pojebało ci się coś Schweinsteiger, ona w Anglii mieszkała, a nie.
- To kto w Japonii mieszkał, no przecież Kevin mówił, że przyjaźnisz się z Marco i poznał cię u niego jak wróciłaś z Japonii.
- Co ty brałeś? - Lisa też się śmiała.
- Nie wiem, ale chyba nic, chyba, że mi to słońce przygrzało, bo się zdrzemnąłem na chwilę.
- Gadał coś typu, nie zostawiaj mnie, upiekę ci ciasto.
- Weź go Poldi ogarnij. - Lisa śmiejąc się ruszyła do drzwi tarasowych.
- Sama się ogarnij - milimetr obok niej przeleciał klapek Schweinsteingera. - Zajebać Ci torbą? - odwróciła się do niego i pokazała mu środkowy palec - Będziesz coś chciał. - pobiegła szybko do pokoju, bo widziała, że Bastian trzyma drugiego klapka. Chłopaki poprawili jej humor, szła cały czas się śmiejąc. Kevin siedział na kanapie, naprzeciwko Juliana. Mieli ponure miny. - Witam przyszłych mistrzów świata. - podeszła do Juliana i cmoknęła go w polik.
- Ze mną się nie przywitasz? - zapytał Kevin?
- A znamy się w ogóle? - Lisa popatrzyła na niego wymownym wzrokiem. Kevina olśniło, pierwszy raz od kilku miesięcy widział Lisę bez dużego makijażu. - Lisa! Jezu, co się stało? - wrzasnął uradowany, aż wstał z miejsca.
- A co miało się stać, mam dobry humor.
- Mówiłem ci, że będziesz lepiej wyglądać. - powiedział Julian.
- Nie zaczynaj od nowa, błagam. - usiadła obok Kevina, kładąc wszystkie torby z zakupami na stoliku.
- To ja was zostawię samych - Draxler wyszedł na zewnątrz.
- Co się wczoraj stało? Julian mi mówił, że nigdy nie widział cię takie zdenerwowanej. Podobno płakałaś.
- Prosiłam go, żeby nic ci nie mówił, zabiję go, no!
- To później, najpierw powiedz co się stało - odgarnął jej włosy na bok, żeby lepiej ją widzieć. Lisa odwróciła się do niego.
- Znów myślałam o dziecku... - od razu cały dobry humor zniknął.
- Lisa - złapał ją za rękę - Już tak dobrze, prawie w ogóle nie myślałaś o tym. Przecież to nie jest twoja ostatnia szansa. Zobacz, jesteś młoda, masz kupę życia przed sobą, nie wiesz co będzie.
- A co jeśli znów będzie to samo?
- Nie możesz tak myśleć.
- Kiedy ja już sama nie wiem co myśleć, zrozum mnie.
- Próbuję cię zrozumieć od początku naszej znajomości, nie pamiętasz? Chcę ci pomóc, chcę żebyś była szczęśliwa, nie wiem co robię źle. - Lisa przytuliła się do niego. Zaczęła się zastanawiać, nad tym wszystkim. Wyglądało na to, że nie dała sobie pomóc, albo nie widziała tej pomocy.
- Jesteś i to powinno być dla mnie najważniejsze, nie umiem tego docenić.
- Źle do tego dążysz - wstał i zaczął chodzić po pokoju. Zobaczył, że chłopaki zbliżają się do domu i najprawdopodobniej zaraz tutaj będą - Chodź na górę - poszedł po schodach Lisa szła tuż za nim. Weszli do pokoju Kevina. Lisa położyła się na łóżku. Kevin oparł się o parapet. - Kiedy próbuję Ci wytłumaczyć, że nie ma sensu mówić o złych wydarzeniach, ty zaczynasz aktywować w sobie tą część, która jest zniszczona, przez to wszystko. Znów będzie to samo, nie umiem tego docenić, gdzie jest ta Lisa którą poznałem rok temu? Pewna siebie, niczym się nie przejmująca? Po co zmieniałaś to wszystko w sobie? Mówiłaś, że Ci to pomoże, że będziesz myśleć pozytywnie. Najpierw przejmowałaś się Marco. Za wszelką cenę, chciałaś do niego dotrzeć, żeby wszystko się wyjaśniło. Udało Ci się, bo Reus zmądrzał szybciej, niż przypuszczaliśmy. Później przyjechałaś tutaj. Pierwszy dzień na plaży, znów o tym myślałaś. Wieczorem, kiedyś rozmawiałaś z Draxlerem, było to samo, dzisiaj też, Lisa proszę Cię, spróbuj o tym nie myśleć, zachowuj się jakoś inaczej. - ostatnie słowa Kevina były ogromnym błędem, nawet nie widział, jak bardzo trafił w Lisę.
- Jak mam się zachować, po stracie dziecka!? - zerwała się z łóżka i podniosła głos - Jak ty byś się zachował, gdybyś stracił jedną z najbliższych ci osób!?
- Nie o to mi chodziło - wbił wzrok w podłogę.
- Więc o co? No wytłumacz mi, bo cię nie rozumiem!
- Staram Ci się powiedzieć, że nie potrzebnie się martwisz tym wszystkim. Przecież da się z tym coś zrobić.
- No oczywiście, przecież ty masz takie problemy, i wiesz jak sobie z nimi poradzić. Daj mi spokój. - podeszła do drzwi, jednak Kevin podbiegł do niej i zdążyła ją złapać za rękę.
- Poczekaj.
- Na co mam czekać? Aż powiesz mi, że przydałby mi się psycholog, żeby sobie z tym poradzić? Jeszcze dzisiaj mówiłam dziewczyną co mi się stało. Powiedziałam ile dla mnie znaczysz, że jesteś niesamowity i cudowny, bo mi bardzo pomogłeś. Pomagaj tak dalej, a rozpieprzy to o co tyle walczyłeś! - krzyknęła i wybiegła z pokoju. Wzięła torby z zakupami i szybko ruszyła w stronę jej hotelu. Nie nadążyła ocierać łez. Kevin nie mógł zrozumieć, dlaczego zaczął jej mówić takie bzdury. Chciał tylko pomóc, a zrobił krok, który mógł zniszczyć to o co tyle walczył.
Moim skromnym zdaniem najlepszy rozdział jaki napisałam :D No ale sami oceńcie w komentarzach :)